Pierwszą rzeczą, jaka drażni w tym filmie, jest nierówna reżyseria, objawiająca się beznadziejnie wykonanym początkiem (zwłaszcza scena na terenie tej fabryczki narkotyków). Jeśli widz przebrnie przez chaos witający go na początku i przymknie oczy na tępotę scenariusza i jego niedostatki merytoryczne, może z zadowoleniem zauważyć, że film ten z każdą minutą rozkręca się i zaczynamy mieć do czynienia z przyzwoitym, choć nie wybijającym się ponad poziom średniości kinem akcji (choć niektóre sceny nadal drażnią swoim wykonaniem). Co do roli Vina Diesla to stwierdzam, iż obsadzenie go w roli głównego bohatera było dość trafnym posunięciem (szkoda, że dialogi nie trzymają przy tym równego poziomu, w jednej minucie potrafią nas rozbawić, a zaraz potem wprawić w zażenowanie). Na plus wypada oprawa dźwiękowa - Rammstein + Randy Edelman i obecność na planie Asii Argento, całkiem ładnej dziewczyny... No i efekty specjalne w końcowych częściach filmu (zwłaszcza lawina).
Reasumując: raczej średni film, do jednorazowego obejrzenia, z Bondem nie ma go co raczej porównywać (no może z częścią "Die Another Day" ;)), przeciwników tego typu filmów raczej nie nawróci :) Gdyby popracowano nad nim dłużej, na pewno oceny byłyby znacznie bardziej entuzjastyczne...